niedziela, 2 sierpnia 2015

Pokojówka? To nie dla mnie.

11/07
Kolejny dzień minął na generalnym sprzątaniu całego mieszkania. Od razu zaczęło wyglądać dużo lepiej.

Dowiedziałam się, że oficjalnie zaczynam pracę we wtorek i przez najbliższy tydzień będę szkolona na pokojówkę.

14/07
Już pierwszego dnia w pracy dotarło do mnie, że to nie dla mnie, że się nie nadaję. Już nawet pominę, że 30 minut na pokój to zdecydowanie za mało, zwłaszcza na początku, ale najgorsze dla mnie było ścielenie łóżek!!! Nie miałam pojęcia, że można się tak bardzo przy tym spocić. Ważące kilkanaście kilo kołdry, olbrzymie prześcieradła, tragedia. Wszystkie wystające krawędzie musiały być powpychane pod materac i naciągnięte z całej siły, dzięki czemu pognieciona pościel nagle stawała się gładka jak jedwab, a rogi po obu stronach musiały być co do milimetra identyczne. Podziwiam dziewczyny, które są tak wprawione, że zajmuje im to moment. Wyglądało to dla mnie jak magiczna sztuczka. Ku mojemu zdziwieniu, dużo przyjemniejsze okazało się sprzątanie łazienek.
Praca okazała się okropnie ciężka fizycznie. Wracałam do domu ledwo żywa i z okropnym bólem pleców. Jednak nie miałam wyboru. Lepsza taka praca niż żadna. 

Na całe szczęście moja kariera w zawodzie pokojówki trwała aż 4 dni.
Okazało się, że pilnie potrzebna jest osoba do pracy na barze. Od razu się zgodziłam, bo przecież przyjechałam tu zarobić pieniądze, wiec każde dodatkowe godziny były dla nas na wagę złota, tym bardziej, że Krystian wciąż nie znalazł pracy.
Na początku była wersja, że będę, po pracy jako pokojówka, wracała na chwilę do domu i na 18 przychodziła na bar. 
Jako, że póki co, szczęście raczej nam sprzyja, zanim zaczęłam tyrać jak nienormalna, okazało się, że jedna dziewczyna z recepcji musi wracać do Polski i że zastapie jej miejsce, bo mam doświadczenie i nie trzeba mnie będzie szkolić od samych podstaw. Była to praca na pełny etat, więc już zabrakło czasu na bycie pokojówką (cóż za nieszczęście :D). Na bar zostałam przeszkolona i od czasu do czasu przychodzę tylko na bar, ale jednak wiekszą cześć czasu pracuję jako recepcjonistka.

Jeśli chodzi o język, to na początku się trochę obawiałam, że sobie nie poradzę. Jednak nie jest tak źle. Wiadomo, czasami znajdzie się ktoś z tragicznym akcentem, którego za żadne skarby świata nie da się zrozumieć, ale na szczęście jest ich mało, a nawet jeśli się zdarzą, to za dziesiątym razem, gdy poproszę, żeby powtórzyli, na ogół zaczynam rozumieć czego ode mnie chcą :)
Taki wyjazd i praca w miejscu gdzie musicie się posługiwać językiem przez cały czas, jest najlepszym sposobem na naukę. Ja po 2tygodniach pracy, widzę sporą różnicę i wiem, że z każdym dniem będzie lepiej. 
Jeśli ktoś chce wyjechać za granicę do pracy i jedyne co stoi na przeszkodzie to strach przed językiem, to na prawdę, przysięgam, że nie ma się czym przejmować. Oczywiście na początku może nie będzie super łatwo, ale po kilku tygodniach, nawet nie zauważycie, jak łatwo i szybko przychodzi nauka.
Polecam spróbować, bo na prawdę warto :)



W kolejnym poście opowiem dokładnie jak wyglądało zakładanie konta w banku.

Do usłyszenia :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz